PROGNOZA DŁUGOTERMINOWA: TO JUŻ KONIEC UPAŁÓW
25.08.2013
Wszyscy, którzy nie wykorzystali ostatnich ładnych i gorących dni na kolejne upały będą musieli poczekać już prawdopodobnie do kolejnego roku. Wszystko wskazuje bowiem na to, że to już koniec gorącego lata. Najbliższy tydzień zapowiada się dość statycznie. Prognozujemy w miarę mało opadów; najczęściej padać ma na południu, szczególnie w górach jutro, a najrzadziej na północy. Mało opadów nie oznacza jednak od razu bezchmurne niebo. Zalegająca dość wilgotna masa powietrza będzie bowiem tworzyła w ciągu dnia chmury kłębiaste. Temperatura przez cały tydzień oscylować ma w granicach od 18-20 do 23-26 stopni, tylko jutro na Podhalu w deszczu nie więcej niż 14-17 stopni i w niedzielę na deszczowym zachodzie około 17-19 stopni. To właśnie ten front, który w niedzielę wejdzie nad zachodnie dzielnice naszego kraju sprowadzi nam krótkie, ale dość silne załamanie pogody. W poniedziałek, 2. września już wszędzie góra 16-21 stopni, a miejscami tylko 14 i deszcz. Wyjątkiem mogą być krańce wschodnie. Możliwe, że jeśli front nie przyśpieszy zdołamy jeszcze zobaczyć tam do 25 stopni. Jednakże wtorek i środa (3,4.09) wszędzie miną pod znakiem sporej ilości chmur, silniejszego wiatru i opadów deszczu, które okresami mogą być intensywne. W miejscach deszczowych temperatura nie dojdzie do 15 stopni. Tam, gdzie wyjdzie trochę więcej Słońca możemy liczyć na 19-20 stopni. Trudno jednak na razie określić, gdzie pogoda będzie najgorsza, a gdzie najlepsza. Noce przynosić będą bardzo niskie temperatury na poziomie 5-10 stopni, a pod górami nawet mniej. Istnieje pewne prawdopodobieństwo pojawienia się pierwszych przygruntowych przymrozków.
Polepszenie pogody nastąpi począwszy od okolic 5.09. Opadów mamy mieć coraz mniej, Słońca coraz więcej, a niże znad Atlantyku ściągną do nas cieplejsze powietrze. Początkowo mamy mieć tylko od 16-19 do góra 24 stopni, ale możliwe, że tuż przed 10.09 słupek rtęci wzrośnie nawet do 27 stopni na zachodzie, w głębi kraju do 21-25 i 17-19 w górach i nad morzem. Noce cały czas zimne. Temperatura regularnie zacznie spadać poniżej 10 stopni. Wygląda więc na to, że to już koniec prawdziwego lata i teraz będzie nas musiało zadowolić tylko niespełna 30 stopni. Jednak i to nas ucieszy, jeśli pomyślimy, że już tylko za dwa miesiące temperatura nocami spadać będzie poniżej zera, a w ciągu dnia nieraz nie zobaczymy w najcieplejszym momencie dnia nawet 10-15 stopni.
A teraz krótkie wytłumaczenie dla Państwa, dlaczego nie dojdą do skutku prognozowane przez nas jeszcze tydzień temu upały na najbliższy tydzień. Mimo, że zmiana w prognozach jest ogromna to spowodowała ją stosunkowo niewielka zmiana w układzie wyżów i niżów. Jeszcze tydzień temu sądziliśmy, że niż z południa z deszczem umiejscowi się nad Niemcami i tam da ulewy, a nad Polskę po wschodniej stronie układu napłynęłoby gorące powietrze z południa. Jednak niże z południa lubią płatać figle. Tak też było i tym razem. Układ niżowy przejdzie trochę bardziej na wschód, bo nad Czechami, Słowacją, muskając Polskę a następnie Ukrainę. Jego położenie zablokuje więc upałom dotarcie do Polski. Swobodnie natomiast będzie mogło do nas napływać chłodne powietrze polarnomorskie. Przedstawiamy teraz Państwu wizualizację na mapie Europy. Po lewej zamieszczamy sytuację baryczną, jaka miała być, a po prawej jaka będzie. Jak Państwo zobaczycie, różnica w położeniu układu niżowego nie jest jakoś specjalnie duża, ale to w zupełności wystarczyło na obrót prognozy o 360 stopni.
Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia podczas pierwszego ataku zimy w tamtym roku, pod koniec października. Wtedy niż zmieniał jednak swoje położenie znacznie i wielokrotnie. Najpierw miał przejść przez południową Polskę, potem prognozy całkiem go wyrzuciły na wschód, nad Ukrainę i Morze Czarne, by na koniec przesunęły go daleko na zachód, prosto nad Niemcy, Czechy i zachodnią Polskę. Śnieżyce szalały więc na zachodzie Polski i w centrum, a na południu zamiast zapowiadanych śnieżyc notowano 15 stopni. Jeszcze wyższe wartości temperatur zagościły na ukraińskich terenach, a pamiętajmy, że te miejsca przez chwilę także były zagrożone śnieżycami z tego niżu.