Golfsztrom to prąd zatokowy, który jest "grzejnikiem" Europy. To dzięki niemu zimy na Starym Kontynencie nie są tak zimne i mroźne, jak na tych samych szerokościach geograficznych w Azji. W ostatnich dniach wokół niego pojawiło się bardzo dużo hałasu. Pojawiają się nowinki, że ten prąd zatokowy zanika. Co by tym skutkowało? Gwałtowną zmianą klimatu i prawdopodobnie też jego kontynentalizacją. Co to by dla nas oznaczało? Po pierwsze zimy, które trwałyby bardzo długo, ponad pół roku. Przynosiłyby szczególnie potężne mrozy na poziomie -30/-45 stopni, ale niezbyt dużo opadów śniegu. Przeważałyby dni słoneczne. Z kolei lata długo by nie trwały, ale przynosiłyby potężne upały na poziomie 40 stopni i więcej i sporo Słońca, które wręcz wypalałoby Ziemię. Krótko powiedziawszy pogodę identyczną, jak np. w Mongolii, czy Rosji, które znajdują się na w miarę zbliżonych szerokościach geograficznych w stosunku do Europy Środkowej. Tam zimy są długie i mroźne, a lata ciepłe. Przez cały rok spada bardzo mało deszczu, a klimat charakteryzuje się dużą amplitudą przekraczającą 20 stopni. W Ułan Bator w pełni dnia mamy teraz 20-25 stopni, a nocami poniżej 5 stopni i pojawiają się przymrozki. Czy to oznacza, że klimat w Europie również ulegnie takim zmianom przez zanik Golfsztromu? W końcu śnieg w Madrycie tydzień temu, śnieżyce we Francji, opady śniegu i gradu w północnej Francji, w krajach Beneluksu, nawet w rejonie Paryża i Brukseli nie są normalne dla obecnej pory roku. Czy więc musimy przygotować się na to, że Europa zostanie wręcz zamrożona, a opadów będzie mniej, zwłaszcza w środkowej i wschodniej części kontynentu? Czas pokaże, ale naukowcy obawiają się, że przepowiednie z filmów katastroficznych zaczną się spełniać i drastyczna zmiana klimatu może dotknąć jeszcze obecne młode pokolenie.